Dziś się trochę pośmiejecie. Pokażę Wam moją filcową kompromitację. Chcecie zacząć swoją przygodę z szyciem, ale obawiacie się
porażki? Podniosę Was na duchu! Ostrzegam, zdjęcia i efekt końcowy będą drastyczne.
A było to tak...
Wszystko zaczęło się w lutym 2013r., kiedy to chcąc zrobić niespodziankę mojemu M., który z wielką pasją gra na gitarze basowej, postanowiłam uszyć miniaturę tegoż instrumentu. Dysponowałam odpowiednimi kawałkami filcu, cekinami, koralikami, ect. Miałam koncepcję jak usztywnić gryf, doszyć klucze, mostek...
Zaczęłam szyć.
Jasno-brązowy filc był grubszy od fioletowego, ale co tam - gryf musi być sztywny - myślałam.
Gryf dodatkowo usztywniłam domowym sposobem, który widać na poniższym zdjęciu. Jednak wszystko było jakoś krzywo, nic nie wychodziło tak, jak w
założeniach. Cierpliwości nie miałam za grosz. Załamałam się i rzuciłam całą tą gitarę na dno do szafy.
I tak etapy szycia niemożliwie się przeciągały. Tygodniami. Miesiącami. Trudno mi to wytłumaczyć, bo bardzo chciałam ją skończyć, a za nic w świecie nie chciałam jej szyć! Paranoja.
Instrument ten zniechęcił mnie doszycia na
parę długich miesięcy. Po tym czasie przełknęłam kompromitującą
porażkę i pokornie sięgnęłam po niedokończony instrument strunowy gdzieś w okolicach grudnia 2013r., bo być może uda mi się go skończyć przed Bożym Narodzeniem na prezent pod choinkę! Więc dałam sobie jeszcze jedną szansę. Ale nie wyszło. Nijak nie mogłam się przemóc, mimo, że sprułam sporą część. Normalnie odrzucało mnie od niej!
I 'come on' znowu do szafy na dno!
I 'come on' znowu do szafy na dno!
Kolejny powrót nastąpił niedawno, kilka dni temu. Spojrzałam beznamiętnie na niedoszyte filcowe kawałki i pomyślałam - dość, zajmujesz mi tylko miejsce w szafie. I wzięłam ją w obroty. Nie napotykałam
większych problemów, jednak wszystko robiłam powoli.
W końcu powstało bezprogowe, z falującymi ala'strunami nie wiadomo co (koszmarek):
Czy ktoś zemdlał?
"Uszycie" filcowej gitary basowej zajęło mi ponad 1,5 roku, a wykonywałam ręcznie tylko banalne, proste "ściegi". Nie wiem, może brakowało mi odpowiedniego nastawienia? Wiary, że będzie przypominała oryginał? A może po prostu temat przerósł moje umiejętności? Przecież każdy chce się pochwalić czymś co wyszło. W każdym razie nie zajmuje mi już miejsca w szafie!
Nie udało mi się zdążyć z tym prezentem ani na urodziny mojego M., ani na jego imieniny, ani też na Gwiazdkę w 2013r., więc sprezentuję mu na tegoroczne urodziny i to w tym miesiącu! Mam nadzieję, że doceni moją pracę.
Hm... a na walentynki może uszyć coś na wzór tego:
ŻARTOWAŁAM!
No i tyle na dziś. Gorąco Was pozdrawiam i dziękuję Wam za komentarze :)
oj nie żartuj tylko uszyj:D ale i tak podziwiam, taką malutką gitarkę uszyć, takie szczególiki i tyle precyzji
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńW ogóle się dziwię, że byłam w stanie wrócić do niej po zniechęceniu. Chyba pobiłam rekord szyjąc ją tyle miesięcy!
Pozdrawiam ciepło :)
Nie masz co się załamywać, bo ja bym nawet takie nie uszyła :) Bardzo fajna, przede wszystkim pomysłowa :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ci bardzo :-)
UsuńOsobiście uważam ją za "filcowy koszmarek" - jak widać w każdej dziedzinie naszego życia bywają wzloty i upadki. Najważniejsze, żeby się nie zrażać niepowodzeniami :-)
Wcale nie jest taka zła! Kształt ma fajny a że struny pofalowane - nikt przecież grał na niej nie będzie. Mnie się podoba, jest urocza zabawna. A wiesz Joasiu, coś w tym jest bo jak mam takie trzy koszyki których skończyć nie potrafię. Jeden leży prawie rok a przymierzam się do niego co kilka miesięcy. Może Twoim przykładem i mnie się w końcu uda. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńWidocznie czasem musi zaistnieć pewien impuls, który pomoże nam na zrealizowanie jakiegoś przedsięwzięcia. Życzę Tobie Ewo takiego impulsu, byś mogła skończyć zaczęte koszyki :-)
UsuńSerdeczności!
Joasiu nie wiem za bardzo o co chodzi z tym efektem końcowym , wydaje mi sie że chyba przesadziłas z tą samokrytyką , Gitara jest podobna do gitary wygląda fajnie a strune wcale nie muszą byc proste , ot taki nowoczesny element!
OdpowiedzUsuńAle powiem Ci że mam podobnie jak się do czegos zniechęcę i odłoże, nie umiem tego skończyć, ajak juz się zabiorę , robię na odwala , byle to mieć w końcu z głowy i zawsze jestem niezadowolona z efektu . Więc doskonale Cie rozumię.
Pozdrawiam
Może więc czasem warto coś odstawić na jakiś czas, by się przekonać, że jednak nas do tego bardzo ciągnie i brakuje nam tego?
UsuńPozdrawiam ciepło :-)
falujące struny mają swój urok :) nie jest źle :)
OdpowiedzUsuńpodziwiam, bo zrobienie takie maleństwa na pewno jest trudne :)
Hehe, czasem pomysły są w porządku, gorzej z wykonaniem :-)
UsuńNie przesadzaj, sam pomysł i efekt końcowy jest bardzo ciekawy, mogę nawet stwierdzić że jest ładny ! Ja bym i tego nie uszyła !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję za dobre słowo :-)
UsuńNie martw się, nieraz tak mam.....ale się usmialam i owszem:-)
OdpowiedzUsuńPrzy odpowiedniej dozie motywacji, czasu i po prostu chęci może wyszłoby mi lepiej...
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńBardzo ładna gitara, dopracowana w każdym szczególe.
Dziękuję za udział w zabawie i pozdrawiam :)
Nie przesadzaj, jest ok!:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Twój M. doceni wysiłek, jaki włożyłaś w wykonanie tej gitary.
OdpowiedzUsuńTroszkę zabawy przy niej miałaś ale efekt wart zachodu :)).
OdpowiedzUsuńbardzo fajny efekt - ciekawy projekt :D
OdpowiedzUsuńEfekt nie jest idealny ale duuży plus za pomysł :) Tak nastraszyłas na początku posta że wyjdze tak okropnie a wcale nie jest tak źle ;) http://kasjaa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHaha, prawie uwierzyłam w ten żart :3. Co do gitary, i tak ją podziwiam, bo ja bym nawet tak ładnie nie wycięła XD
OdpowiedzUsuńJoasiu a mi się gitarka bardzo podoba :-). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA mi też się ta gitarka podoba:)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem wygląda świetnie, warto było się pomęczyć :)
OdpowiedzUsuńTeż mam trochę takich projektów, których tworzenie przeciąga się w czasie :) A gitara moim zdaniem wyszła naprawdę dobrze! Zupełnie nie ma się z czego śmiać :)
OdpowiedzUsuń