Witajcie,
ostatnio
troszkę mniej mnie na blogu :( Jednak między codziennością i
milionem spraw niecierpiących zwłoki staram się znaleźć czas na odpoczynek wśród zieleni, który daje mi spokój i jest odskocznią od codziennych obowiązków.
Zapraszam Was na moje jesienne migawki z działki.
Nie da się ukryć - mamy jesień. Możemy więc albo się z niej cieszyć albo popaść w depresję... aż do 22 grudnia - kiedy to nastanie zimmma. Brrr.


Ogólnie nie mam nic przeciwko jesieni, pod warunkiem, że:
- nie pada i mocno nie wieje,
- nie ma błota,
- mgły nie występują w ogóle,
-jest ciepło - brak przymrozków,
- nie atakują nas żadne choróbska, chandry, depresje,
- nie stoi się w kolejce do lekarza po zwolnienie,
- nie wydaje się kasy na lekarstwa,
- jest kolorowo - a nie szaro i ponuro.
Mmm...i to ciepło słońca na twarzy!
Czy nie wymagam zbyt dużo?
Jest dobrze, dopóki nie nadejdzie listopad, gdy jest ponuro na dworze, leje deszcz, wieje wiatr - takiej jesieni nie cierpię!




I coś dla nocnych Marków :-)



Lubię jesień z babim latem i z miodowym słońcem...
... ale niech jeszcze poczeka!
Niech stoi przed drzwiami!
Ma jeszcze czas...
I jeszcze ten odgłos odlatujących kaczek...troszkę smutno.
Na koniec zapraszam na ciacho z brzoskwiniami w roli głównej :-)
Nie dajcie się jesiennej depresji. Nie jest tego warta!